wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 9

Mała informacja pod spodem. Rozdział dedykuję mojej nowej ibf, którą poznałam na tt ->❀hemmie lady❀



Jeszcze nie do końca wiedziałam co tak naprawdę się stało. Wiedziałam tyle, że wyszłam na balkon, pojawił się Adrian... i ten dziwny sen, ja go sobie nie wymyśliłam. Na ziemię sprowadziły mnie dopiero huki spadających części wehikułu i jakiś krzyki zagłuszane przez helikoptery wojskowe. Z wystraszenia aż ugięły się pode mną nogi i gdyby nie pewny uścisk Adriana, na pewno bym upadła.
-C... co się dzieje?- spytałam przerażona, rozglądając się.
-Nie mam pojęcia, ale nie podoba mi się to.- odpowiedział zdezorientowany chłopak. W powietrzu wisiały ciężkie helikoptery wojskowe, po ulicach biegali żołnierze bez przerwy krzycząc. Panował istny chaos. W tym całym zamieszaniu dostrzegłam małą dziewczynkę bezradnie szukającą swoją mamę. W oczach miała łzy, ręce jaj się trzęsły. Oprócz ogólnego przerażenia dostrzegłam w niej też strach o swoją mamę. Patrząc tak na nią, sama odczułam w jakim była stanie. Kompletnie jej nieznałam, ale także się o nią bałam.
-Nie możesz jej pomóc. Tam jest zbyt niebezpieczne.- usłyszałam tuż przy swoim uchu. Sprawiło mi to ogromny ból, ponieważ całą sobą czułam, że muszę pomóc tej małej bezbronnej dziewczynce. Jej się może coś stać.
-N... n... nie puszcze Cię tam. Nie ma mowy.- w głosie Adriana wyczułam coś dziwnego. Coś jakby...
-To aż takie dziwne?- przerwał moje rozmyślania. Automatyczne na niego spojrzałam. Wyraźnie widziałam w jego oczach ból, troskę i coś... coś dziwnego, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam i nie za bardzo umiałam określić co to było. W każdym bądź razie to coś dominowało nad resztą. Jaśniało, a wręcz, no nie wiem... promieniało. Wyglądało to naprawdę zjawiskowo. Wiem trochę to dziwnie brzmi zobaczyć tyle w oczach jednej osoby. Niczym wyjęte wprost z jakiegoś fan-ficu. Ja jednak nie jestem zwykłym człowiekiem o ile nim w ogóle jestem, więc dostrzeżenie takich emocji nie stanowi dla mnie problemu. Nie będę wam teraz opisywać jak to wygląda, bo sama dokładnie nie wiem jak to opisać. Wracając jednak do Adriana, czułam, że mimo tego, iż bardzo chciałam pomóc tej dziewczynce, to nie mogłam mu tego zrobić i iść do niej.
-Nie wiem jak ty to robisz. Ale...- chciałam powiedzieć jak bardzo mnie to wkurza, lecz nie mogłam. Nagle poczułam, że brakuje mi powietrza i nie mogę złapać oddechu. Ostatni moment jaki zapamiętałam, to śmiertelnie przerażony Adrian, który krzyczał coś do mnie, lecz nie mogłam dosłyszeć co. Im bardziej starałam się zrozumieć, co chciał mi powiedzieć, tym odleglejszy i cichszy stawał się jego głos. Czułam, że spadam w niekończącą się pustkę. Przed oczami stanął mi obraz mnie leżącej, nieprzytomnie na chodniku przed hotelem i klęczącego przy mnie Adriana. Czułam tysiące emocji nawet swoich, lecz nie umiałam żadnej poznać. Obraz tak samo jak głos, w miarę spadania, zaczął się oddalać i obracać niczym w kalejdoskopie. To było straszne. Miałam wrażenie jakbym wyszła z własnego ciała. W końcu ku mojemu przerażeniu nie mogłam usłyszeć już głosu Adriana i obrazu. Było ciemno, a ja nadal spadałam w nicość. To było straszne. Bałam się. Świadomość, że spadam w pustkę, gdzie nie ma nawet światła, tylko potęgowała mój strach. Nie mogłam nic zrobić. każda moja próba użycia jakiejkolwiek mocy kończyła się fiaskiem. To było bez sensu, moc wydostawała się ze mnie i gasła, a ja tylko traciłam energię. W pewnym momencie poczułam, że już nie spadam tylko wiszę w powietrzu. To było chyba najgorsze uczucie z możliwych. Naprawdę. Świadomość, że wisi się w powietrzu pośród niczego.... ....ugh. To jest dużo gorsze niż spadanie. Tam to przynajmniej czułam, że się poruszam, a tu? Nic. I to dosłowne nic. W takich chwilach najbardziej brakuje mi bliskich. Jestem cholernie sentymentalna jeśli chodzi o ludzi. Z rzeczami to pół biedy, bo dzięki moim "kochaniutkim" rodzicom, przestałam na nie zwracać uwagę. Nie to, że jak się zepsuje, to kupię nowe, tylko po prostu wkurza mnie materializm. Nie, nie jestem minimalistką, po prostu jestem uczuciowcem. Nie uganiam się też za rzeszą ludzi. Często wolę pobyć sama, lecz są takie chwile kiedy oddałabym wszystko aby być z bliskimi osobami. Tymi na których mi najbardziej zależy. Tymi osobami są Adrian, Magda i Bartek. Chociaż z całej tej całej trójki nie wiem czemu, ale najbardziej brakuje mi teraz obecności Adriana. Widziałam ból w jego oczach kiedy chciałam mimo wszystko pójść do tej dziewczynki, pamiętam też jego ulgę kiedy zauważył, że nic mi się nie stało. Dokładnie wiem co czół kiedy przypomniał mi się mój koszmar, który jednak miał miejsce w mojej przeszłości i właśnie dlatego teraz najbardziej o niego się boję. Jeśli on... nie, boję się nawet o tym myśleć, ale świadomość, że ja tam teraz leżę jak bez życia, bo chwile temu zabronił mi iść do tej dziewczynki... Boże błagam żeby on nie zrobił sobie nic głupiego. Wiem dziwnie gadam, bo przecież to chłopak i jest zawsze odpowiedzialny, ale ja go znam lepiej niż nikt inny i wiem, że byłby zdolny do niejednej głupiej rzeczy. Jak ja to kiedyś mówiłam "z Adrianem wszystko jest możliwe". Tylko teraz mam ogromną nadzieję, że jednak nie wszystko. Błagam Madziu wybij mu najgłupsze "pomysły" z jego pustej główki. Ze strachu o niego w oczach stanęły mi łzy i gdybym nie wisiała w... ...nicości, to osunęłabym się na ziemię. Płakałam... z dobrą chwilę, a może i dłużej, chociaż dokładnie nie wiem ile, bo w nicości nie ma czasu. Płakałabym dłużej gdyby nie to, że niespodziewanie poczułam na głowie dotyk czyjejś dłoni. Zdezorientowana podniosłam wzrok. Przede mną ujrzałam jaśniejącą kobietę. Była ubrana w długą jaśniejącą szatę. Z twarzy była bardzo podobna do mnie, ale oczy... by... były tego samego koloru co Adriana. Tak. Jeszcze nigdy nie widziałam żeby ktokolwiek zbliżony kolor oczu do Adriana, a ta kobieta miała je identyczne. Jaśniało od niej dobro, to samo co od... tak od Adriana i jeszcze to samo coś czego nie umiałam u niego rozpoznać. Tutaj to coś tęż dominowało nad innymi uczuciami.
-Nie martw się Sisi. Wszystko będzie dobrze.- powiedziała miękkim głosem pełnym tego czegoś. To coś miało niesamowitą moc, bowiem podziałało na mnie niemal natychmiast.
-Jak?- zdołałam wydobyć z siebie tylko jedno banalne słowo.
-Ty też tak potrafisz i dość często tego używasz.- odpowiedziała ze spokojem kobieta.
-Naprawdę? Ne wiedziałam.- przyznałam zastanawiając się jak mogłam wykorzystywać coś czego nawet nie umiałam nazwać.
-Tak. Najlepiej działa to na Adrianie.- dodała.
-A na Adrianie. Na nim wszystko działa. Nawet to co u innych nie działa. Wystarczy na niego popatrzyć i już.- odezwałam się. Taka prawda. Może mi nie wychodzić nic i innych, lecz wystarczy popatrzeć tylko Adrianowi w oczy i masz wszystko załatwione. WSZYSTKO. Kobieta na moje słowa delikatnie się zaśmiała.
-Masz rację. Od zawsze był podatny na ciebie i vice versa.- przytaknęła mi z uśmiechem.
-W większości przypadków.- poprawiłam ją. Były sytuacje kiedy "uroki" Adriana na mnie nie działały i stawiałam na swoim. No właśnie Adrian. Pomimo zapewnień kobiety, że wszystko będzie dobrze, ja nadal się o niego martwię. Nie potrafię przestać o nim myśleć.
-I pomyśleć, że to wszystko moja wina.- pomyślałam, ale jak się chwilę potem okazało, to zrobiłam to niechybnie na głos.
-To nie twoja wina. Tak się już musiało stać.
-Ale gdybym nie upierała się przy swoim, to by tego nie było.
-Kłócić się z tobą, to jak kłócić się z Adrianem. I jedno i drugie tak samo uparte. Co ja z wami mam dzieci.- usłyszałam ciche westchnienia kobiety.
-Słucham?- niezbyt dobrze rozumiałam te słowa.
-Nic nie słyszałaś. Zapomnij.- powiedziała pstrykając palcami przed moją twarzą.
-Zaraz chwila. Co mam zapomnieć?- nie bardzo wiedziałam o co jej chodzi. Przecież ja tylko powiedziałam, że to moja wina, a ona zapomnij.
-Chyba, że...- zastanawiałam się na głos.
-Chyba, że nic.- wtrąciła się kobieta dziwnie rozentuzjazmowana. Trochę to mnie zdenerwowało, bo nie lubię, jak ktoś mi przerywa. Stwierdziłam jednak, że zostawię to dla siebie i tylko przewróciłam oczami.
-Chyba, że rzeczywiście o czymś zapomniałam i pani to przede mną ukrywa.-powiedziałam od nowa wcześniej przerwaną mi kwestię.
-Jestem Coline. Mów mi po imieniu.- przedstawiła się.
-Rozumiem. Ładne ma pani imię, jednak nie potrafię zwracać się do pani po imieniu.- odpowiedziałam. Nie chodziło o to, że jest ode mnie starsza i nie wypada, tylko... właśnie. Tylko co? Tego nie wiedziałam. Jedyne co wiedziałam, to to, że nie mogłam mówić do niej po imieniu. To tak samo, jak do mamy nie mówić "mamo", tylko po imieniu. Nie mam pojęcia czemu wzięłam taki przykład. Kobieta jednak zbytnio nie zmartwiła się moją odpowiedzią. Wręcz przeciwnie. Tak jakby właśnie chciała, by nie mówić do niej po imieniu. Swoją drogą to jej imię. Coline. Skądś je kojarzę. Jest takie znane i bliskie memu sercu. Ale dlaczego?
-Wie... wie pani jak mogę wrócić?- trochę bałam się zapytać. Z jednej strony bardzo chciałam wrócić do rodziny, jaka by ona nie była, ale przede wszystkim do moich kochanych przyjaciół. Każdego z nich kocham na swój sposób, a ... z drugiej strony trochę boję się wrócić wiedząc co mogę zastać. Nie chce sobie nawet wyobrażać, co mógłby w akcie desperacji zrobić sobie lub ogólnie Adrian. Bardzo się o niego bałam. Bardziej niż o innych. Wprawdzie Magdę znam dłużej, lecz wiem, że ona by sobie nic złego nie zrobiła. Adrian to Adrian. Z nim niestety nic nie wiadomo. Kiedy tam byłam, jako-tako dawałam radę ogarnąć sytuację, ale teraz. Kobieta z enigmatycznymi oczami o imieniu Coline tylko się uśmiechnęła i wskazała dłonią za siebie, gdzie znajdowało się coś na kształt portalu.
Wystarczy przez niego przejść. I pamiętaj słonko. Wszystko będzie dobrze.- powiedziała kiedy przechodziłam obok niej. Swoją drogą już od dłuższej chwili zauważyłam, że nie wiszę w nicości, tylko stoję na jakimś podłożu.  Samo otoczenie też się zmieniło. Nie byłam już w pustce, tylko w czymś na kształt jakby no nie wiem pokoju.
-Już to ktoś mi mówił i było różnie. Mam nadzieję, że tym razem naprawdę będzie dobrze.
-Będzie.- zapewniła pewnie kobieta.
-Do widzenia.- pożegnałam się stojąc w portalu.
-Do widzenia moje dziecko.- odpowiedziała machając mi.
-Co?- dobra to był trochę dziwne. Kobieta chciała jeszcze chyba coś zrobić lub powiedzieć, albo jedno i drugie, lecz portal w którym stałam zawirował i wszystko się rozmyło. Naraz stały się dwie rzeczy. Pierwsza. Wypadłam z portalu. Duga. Wpadłam na kogoś. Ten ktoś tak samo jak ja nie spodziewał się naszej obecności tutaj i prawie go przewróciłam.
-Sisi?- usłyszałam pełen zdziwienia, ulgi i czegoś jeszcze głos Adriana. Zaraz, kogo?
-Adrian?- spytałam podnosząc głowę. A jednak stare dobre zdolności wróciły. Oł jea!
-Co ty tu robisz?- spytaliśmy siebie w tym samym momencie.
-Nooooooo ja wjednejchwilibyłamwnicościapotemnaglejużtutaj.- wypowiedziałam na jednym oddechu tak szybko, że cudem by było, gdyby zrozumiał. Chłopak przez parę sekund kiwał głową na boki patrząc w sufit, jakby próbował rozdzielić z mojego węża słownego każdy wyraz osobno.
-No oooook. Już rozumiem.- powiedział w końcu.
-Tak chyba.- dodał już ciszej.
-Mniejsza. Ja właśnie wyszedłem z sali, bo twój dziwny sobowtór z czarnymi oczami mnie z niej wywalił.- wyjaśnił blondyn.
-Co?!- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
-Cholera, Madzia!- wykrzyknął Adrian chcąc wrócić tam skąd przyszedł.
-Chwila czekaj. Zanim wrócisz tam skąd przybyłeś. Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy ty sobie lub w ogóle całemu światu coś zrobiłeś, jak mnie nie było?- zadałam pytanie najspokojniej jak umiałam. W środku aż mnie zżerało z nerwów.
-Jak... jak Cię nie było?- wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam. Wiedziałam, że o to zapyta.
-Adrian. I ty i ja dobrze wiemy, że mnie tutaj nie było.- zaczęłam, chwytając go za rękę i patrząc w oczy. Chodziło o ten kontakt wzrokowy. Chciałam być pewna, że zrozumiał.
-To gdzie byłaś?- spytał. No i masz.
-Ja...- nosz kurde. Żeby to było takie proste do wytłumaczenia.
-Ja... ja..- przez cały czas jak to mówiłam, miałam spuszczoną głowę, puściłam też jego rękę i starałam się myśleć o niebieskich kwiatkach w fioletowe kropki, jednocześnie je sobie wyobrażając.
-Niebieskie kwiatki w fioletowe kropki?- najwyraźniej moje starania nie poszły na marne.
-Właśnie. Nie czytaj. Powiem Ci... ale nie teraz.- powiedziałam spoglądając mu w oczy.
-Dobrze. Nie będę. Obiecuję.- odpowiedział patrząc się nieprzerwanie w moje oczy, swoimi enigmatycznymi z tym charakterystycznym czymś, co u tej kobiety.
-To zrobiłeś coś cy nie?- ponowiłam pytanie.
-Nieeeeee.- odpowiedział wymijająco zabawnie przedłużając ostatnią samogłoskę nie patrząc na mnie.
-Dobra a teraz popatrz mi w oczy. Chrzanić cały wszechświat. Mógłbyś wywołać i III Wojnę Światową. Zrobiłeś coś sobie?- powiedziałam zwracając szczególną uwagę na ostatnie słowo, bacznie obserwując chłopaka.
-Nie.- odpowiedział prawie natychmiast. Mówił pewnie i prawdziwie. Kiedy to powiedział, poczułam się jakbym umiała latać.
-Boże nawet nie chce...- pomyśleć o tym...
-Skarbie ty się o mnie martwiłaś.- wyszeptał chłopak łapiąc mnie za ramiona i patrząc w oczy.
-To aż takie dziwne?- powtórzyłam jego wcześniejsze słowa. Adrian bez słowa zamknął mnie w swoich ramionach. Tak mi tego brakowało. Cały stres i troski w jednej chwili ze mnie jakby wyparowały. Jednak miała rację. Ja dobrze na niego działam, a on na mnie.
-Kto?- w jednej chwili znalazłam się znów na ziemi.
-Twoja mama.- odpowiedziałam ze spokojem.
-Że kto?- jeszcze chwila, a myślałam, że oczy wylecą mu z orbit.
-R... rozmawiałaś z nią? Ale jak to? P.. prze... przecież ona...- niedowierzał.
-Właśnie przecież ona nie żyje. Jak mogłaś z nią rozmawiać i skąd wiesz, że to ona?- dodał po chwili.
-Poza tym, że co chwilę mówiła, że wszystko będzie dobrze, to miała twoje enigmatyczne zielono-niebiesko-szaro-brązowe oczy. Jak każda osoba we wszechświecie była wyższa ode mnie i przedstawiła się jako Coline i chciała, żebym mówiła jej po imieniu lecz nie potrafiłam.- opisałam ją.
-Dobra to jednak była ona.- przyznał mi rację Adrian.
-Wszystko było by pięknie, gdyby nie to, czemu do cholery wyglądała oprócz tego co powiedziałam wcześniej, jak starsza wersja mnie.- wyrzuciłam z siebie najbardziej nurtującą mnie rzecz w tej całej kobiecie. Chłopak w odpowiedzi tylko zagadkowo się uśmiechnął.

więc rozdział wyszedł mi taki sobie i bez sensu. od razu mówię, że nie do końca od początku planowałam taki rozwój akcji, lecz z pewnych powodów i pod wpływem bardzo silnych emocji go napisałam

przepisując teraz ten rozdział stwierdziłam, że zmienianie poszczególnych elementów nie ma sensu, bo cała reszta straciłaby sens.

Mam nadzieję, że pomimo tego, iż według mnie rozdział wyszedł nijak, to wam się on spodoba;)


Metie98

1 komentarz:

  1. Hejo kochana! :3
    ,,W oczach miała łzy, ręce jaj się trzęsły.’’ jej. To gdzieś na początku było (:
    Rozdział baaardzo mi się spodobał ♥ Dużo się działo i powiem szczerze, że kilka razy w tym rozdziale mnie zaskoczyłaś :D
    Wiesz? Po rozmowie Jessi z mamą Adriana mam wrażenie, że Jessi i Adrian są rodzeństwem. To stwierdzenie ,,moje dzieci’’. Mam rację? Bo na 51% jestem przekonana, że tak jest xD
    Ciekawy pomysł z tym portalem. Jejku. Znajdować się w nicości... Wow. Ciekawe, jak to jest :D Ale zapewne okropnie...
    Ej! A może Adrian wie, że Jessi jest jego siostrą???? No niech to w końcu się wyjaśni! xD
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń

Witam, tu autorka. Liczę na twoje zdanie wyrażone w komentarzu. Chcę pisać jak najlepiej i się cały czas rozwijać, dlatego twoje zdanie jest dla mnie ważne i za każdym razem rozpatruje za i przeciw, by dostosować je do tego co tworzę, by treść była jeszcze lepsza, niż jest.