czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 8

Witam was kochani (jeżeli jeszcze ktoś tu zagląda i czyta). W końcu po pół roku udało mi się coś wyskrobać na tyle przystępnego, aby móc wstawić to na bloga. Na końcu rozdziału znajduje się krótka notka. Także bez zbędnego przedłużania zapraszam do czytania;)

-Co? Ale... W zasadzie to już nie powinno mnie dziwić.- na początku byłam troszeczkę zdziwiona, ale po tym co przeżyłam w ciągu niespełna dwóch dni nie powinno mnie to dziwić.
-Jesteś na mnie zła?-spytała ze strachem w oczach, niepewnie na mnie spoglądając.
-Nie, ale dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej?- nie, nie miałam do niej żalu. Raczej chciałam wiedzieć czemu ukrywała to przede mną tak długo.
-Wiesz to nie takie proste. My nie możemy tak po prostu mówić kim jesteśmy pierwszej lepszej osobie. Nie zrozum mnie źle, bo to nie tak, że nie chciałam, tylko nie mogłam. Poza tym, dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że Bartek też jest.
-To po czym poznać, że ktoś jest aniołem lub nie, skoro dopiero teraz zorientowałaś się, że Bartek jest jednym z "twoich", jak to nazwę.-kurcze, to trochę dziwne, że Magda do tej pory nie zorientowała się o tym.
-Niekiedy jest to trudne, zwłaszcza gdy taki anioł wyrusza na tak zwaną misję z Fru. Jest to swego rozstaju obrona przed Opozycją. Taki ktoś strata się maksymalnie ograniczyć swoje zdolności. Strata się też przekształcić swoją aurę, by wyglądała, jak człowieka.-zaczęła wyjaśniać. Nie wiedziałam, że bycie aniołem jest tak skomplikowane. Do tej pory myślałam, że zadaniem anioła było strzeżenie ludzi poprzez bycie ich stróżami, a tymczasem dowiaduję się, że wyruszają na misje.
-To nie macie stróżów? No wiesz, od zawsze mówiono nam, że każdy ma swojego Anioła Stróża, który przez cały czas za nami chodzi i pilnuje, by nie zrobił czegoś złego. Chociaż w sumie skutki są tego różne.-zaciekawiłam się.
-Chyba nieodpowiednią osobę pytasz.
-Dlaczego?
-Bo ja nie jestem stróżem. Jestem tak zwanym agentem. Kilka lat temu dostałam lekką misje patrolową i teraz jestem na Ziemi obserwując okolice i zapobiegając inwazji. A uprzedzając pytanie, które na pewno zaraz mi zadasz, to moi rodzice, którzy tak, są aniołami zarządzają ziemska bazą agentów Fru, czyli taką baza wypadową i centralą zarazem, dlatego prawie całe moje dotychczasowe życie spędziłem na Ziemi. Wiadomo, jak każdy anioł muszę co jakiś czas wracać do nieba, by odbyć różnego typu szkolenia, odebrać nowe instrukcje lub też, jak to my wypadowcy, czyli anioły przebywające na Ziemi na siebie mówimy, po prostu "naładować baterie" więc, by ludzie się nie zorientowali, wybieramy takie momenty jak na przykład symulowane choroby, delegacje, wakacje, czy tego typu sytuację.
-Przynajmniej teraz rozumiem dlaczego pomimo niezbyt bogatej rodziny, tak często wyjeżdżałaś na długie i częste wakacje.-skomentowałam przypominając sobie kilkumiesięczne "wakacje" mojej przyjaciółki w dzieciństwie.
-Wracając do twojego pytania, lepiej spytaj się Bartka. On jest bliższy z tym tematom.
-Chcesz mi powiedzieć, że nasza kukurydza jest stróżem?- przerwałam jej. Dziewczyna w odpowiedzi pokiwała tylko głową. Jak dla mnie to trochę za dużo, jak na jeden dzień.
-Hej! Jak się wam tu mieszka?- do pokoju niespodziewanie wpadł niedawno wspominany chłopak. Na dźwięk jego głosu lekko spanikowana popatrzyłam na blondyna.
-Wszystko w porządku?- spytał nie do końca wiedząc o co mi chodzi.
-Nie. Nic. Wszystko w porządku. Ja... wyjdę na chwilę na balkon.- plątałam się próbując powiedzieć coś sensownego, uciekając na balkon. Nie wiem czemu tak zareagowałam, chyba po prostu przerosło mnie to wszystko i potrzebowałam chwili wytchnienia.
-Wiedziałeś?- spytałam po jakimś czasie, kiedy poczułam obok siebie obecność Adriana.
-Taaa. Zagmatwane trochę co nie?- odezwał się po kilku sekundach ciszy.
-Mhm. Chociaż jakby nie patrzeć, to jest w tym jako taka logika.- odpowiedziałam.
- Gdyby cała reszta była tak logiczna i prosta jak to...- powiedział w zamyśleniu chłopak. No nie, ja nie wiem czy ja tak dam radę. Jak pomyślę, że to dopiero początek, to z wrażenia aż zaczyna kręcić mi się w głowie, chyba że to z przemęczenia.
-Podejrzewam, że to i to. Lepiej już wróć, ale nie mów im, że mnie widziałaś i ze mną rozmawiałaś.- powiedział Adrian spoglądając w stronę pokoju. Ale dlaczego miałam im nic nie mówić?
-Nie o wszystkim muszą wiedzieć.- dodał nieznacznie się uśmiechając.
-Tego też?- dopytałam. Specjalnie nie mówiłam wszystkiego w razie gdyby ktokolwiek przebywający na którymkolwiek balkonie miał usłyszeć, a wiedziałam, że Adrian będzie wiedział o co chodzi. Chłopak w pierwszej chwili był zaskoczony, o czym pomyślałam. Prawda była taka, że  już od dawna domyślałam się kim był. Dzisiejsza rozmowa z Magdą mnie o tym podwójnie przekonała.
-Nie podejrzewałem, że się domyśliłaś. W zasadzie to tylko w połowie, bo w połowie jestem aniołem. Nie zorientowałem się. Jak to zrobiłaś?- Adrian w dalszym ciągu był w szoku. Mój mały sukces jednak nie trwał długo , gdyż blondyn, jak się można łatwo domyśleć, wykorzystał swój talent objawiający się umiejętnością czytania w myślach i już po krótkiej chwili dowiedział się wszystkiego czego chciał.
-Kurde zawsze mi musisz czytać w myślach?- wyraziłam moje niezadowolenie lekko popychając go do tyłu. W odpowiedzi chłopak tylko się zaśmiał.
-Dobra, nie będę, ale jest jeden warunek.- powiedział po krótkim namyśle.
-To jest szantaż.- zauważyłam wytykając mu palcem.
-A ty co innego byś zrobiła, gdybym powiedział na odwrót.- odpowiedział zabierając mój palec sprzed jego twarzy. Kurde, też fakt. Chłopak tylko pokiwał głowa jakby chciał powiedzieć "A nie mówiłem". Ignorując go spojrzeniem na niebo. Od przyjazdu do Wrocławia w powietrzu odczuwałam coś dziwnego. Nie do końca umiałam określić co to było, lecz zaczynało mnie to niepokoić.
-Idzie burza?- spytał nagle Adrian, kiedy w oddali rozległ się dźwięk podobny do tego wydawanego przez burzę.
-To nie burza.- wyszeptałam ledwo słyszalnie patrząc na jeden punkt w oddali.
-O nie.- powiedział lekko spanikowany chłopak. Niewiele myśląc złapałam go za rękę.
-Umiesz, jak coś mnie wyczuć?- zwrócił się do mnie z lekkim drżeniem w głosie, w dalszym ciągu obserwując dziwną chmurę, z której wydobywały się te dziwne dźwięki.
-Pytanie.- odpowiedziałam. Od zawsze go wyczuwałam niezależnie od tego, czy tego chciałam, czy też i nie. Spojrzałam w tą samą stronę co chłopak. Spodziewałam się tego, co za chwilę miało nastąpić. Może i większość ludzi, kiedy słyszą o tym, że mam kasiastych rodziców, stwarza sobie w głowie obraz mnie jako rozpieszczonej księżniczki z beztroskim i bajecznym dzieciństwem, z mnóstwem prezentów od rodziców. Prawda jest jednak nieco inna, gdyż co prawda, moi rodzice mogliby spokojnie wykupić Ratusz i Sukiennice z Rynkiem, a i tak by nie narzekali na brak kasy, lecz nie jestem rozpuszczoną różową laleczką, która strzela focha za każdym razem kiedy czegoś nie dostanie. Przede wszystkim nie miałam zajebiście fajnego dzieciństwa. Do chwili skończenia 6 lat, kompletnie niczego nie pamiętam i to tylko dzięki Magdzie swego czasu z tego powodu się nie załamałam. Wracając jednak do teraźniejszości, to nieraz w swoich dziecięcych koszmarach, które często miewam też i teraz, widziałam taką samą chmurę. Nie mam pojęcia czy te zdarzenia miały kiedykolwiek miejsce, ale jedyne co w takich chwilach jak ta wiedziałam, to to, że nic dobrego z tego nie wychodziło i zawsze z krzykiem się budziłam. Wprost proporcjonalnie do tego jak blisko była nas ta chmura, rósł mój strach i niepokój. Nawet nie zauważyłam, kiedy przysunęłam się do Adriana. Chłopak, u którego jeszcze nigdy nie zaobserwowałam takiego strachu i przerażenia, niewiele myśląc chwycił mnie i zamknął w swoich ramionach. Nie zastanawiając się, odwzajemniłam jego gest. Z niewiadomego powodu za każdym razem kiedy znajduje się w jego ramionach, czuje się bezpiecznie, a przynajmniej, tak jak w tej chwili bezpieczniej. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego, ale tak jest. Moje przemyślenia przerwał głośny grzmot. Wystraszyłam się i schowałam głowę w kurtkę Adriana. Chłopak chcąc mnie uspokoić, położył rękę na mojej głowie. Nie wychylając się, obserwowałam co się działo naokoło. Chmura, która jeszcze nie tak dawno była daleko, teraz znajdowała się centralnie nad hotelem. Kiedy się jej przyjrzałam, dostrzegłam, że to wcale nie jest chmura, tylko wehikuł lub statek powietrzny. Już bardziej wolałam ten statek jako chmurę z moich koszmarów, niż to czym jest teraz, gdyż pod tą postacią jest jeszcze bardziej przerażający niż na początku. Nie tylko ja się bałam. Wyraźnie czułam napięte z przerażenia mięśnie Adriana, który bacznie obserwował statek. Z nadmiaru emocji, w oczach stanęły mi łzy, które za wszelką cenę starałam się ukryć. Tak bardzo się bałam. Nie wiem tak dokładnie czego. Mocno zacisnęłam oczy i jeszcze bardziej przybliżyłam się do blondyna, z całych sił trzymając jego kurtkę. Chłopak chyba wyczuł w jakim byłam stanie, gdyż oparł swoje czoło na mojej głowie i złapał moją rękę.
-Będzie dobrze. Nie pozwolę, by to się powtórzyło.- wyszeptał wprost do mojego ucha. Z początku nie wiedziałam o czym mówił, lecz kiedy tylko spojrzałam w jego oczy, wiedziałam o co chodzi. Przed oczami stanął mi obraz dokładnie taki sam jak w moich koszmarach, tylko bardziej szczegółowy i po raz pierwszy zobaczyłam go do końca. W powietrzu nad dwójką małych dzieci, w których rozpoznałam siebie i Adriana wisiał wehikułopodobny statek otoczony czarną mgłą. Mogliśmy mieć wtedy co najwyżej 4 lub 5 lat. Nagle że statku zaczęły wyskakiwać dziwne postacie i pojawiać się na ziemi naokoło nas. Niespodziewanie zaczęły nas atakować. Mały Adrian i ja próbowaliśmy walczyć z tymi postaciami, lecz nam to niezbyt dobrze wychodziło. Koniec końców, te dziwne istoty nas pobiły, porwały Adriana i zostawiły mnie nieprzytomną samą. Patrzyłam się na chłopaka z szeroko otwartymi oczami, gdyż w tej właśnie chwili dotarło do mnie, że to całe zdarzenie z koszmaru jednak miało miejsce i to na dodatek w mojej przeszłości.
-Ja próbowałem...- starał się tłumaczyć blondyn.
-Wiem i wcale Cię za nic nie winię.- przerwałam mu, wciąż jeszcze nie do końca wiedząc, co tak naprawdę stało się przed chwilą. Naszą małą chwilę spokoju przerwało pojawienie się tych samych istot, które jeszcze chwilę temu widziałam w moich wspomnieniach. Kreatury z początku przypominające zakapturzone istoty, przybrały postać mnie i Adriana. Kątem oka (którego z medycznego punktu widzenia nie ma :p), zauważyłam poruszenie w moim i Magdy pokoju hotelowym. Dostrzegłam w nim oprócz jej i Bartka, także i te postacie, które dla odmiany przybrały ich postać. Nim zdążyłam się zorientować co się dzieje, zostałam nagle wyrwana z objęć Adriana i rzucona o barierkę. Stało się to, czego się najbardziej obawiałam. Doskonale teraz rozumiałam wcześniejsze pytanie Adriana, czy umiem go wyczuć, ponieważ w zaistniałej sytuacji, tylko tak mogłam go odróżnić od reszty klonów, jak pozwolę sobie ich nazwać. Postacie zaczęły tak samo jak w koszmarze nas atakować, tylko że teraz nie jesteśmy już małymi dziećmi i nie poddamy się tak łatwo. Nie zawracając już sobie głowy niepotrzebnymi przemyśleniami, zaczęłam odpierać natarcia. Nie będą miały ze mną tak łatwo tym razem, bo od kiedy tylko sięgam pamięcią, brałam prywatne lekcje MMA. Nigdy nie wiedziałam dlaczego i po co. Dzisiaj już bez problemu będę umiała odpowiedzieć na te pytania. Nagle jeden z klonów Adriana zaszedł mnie niezauważalnie od tyłu i prawie by mnie pokonał, gdyby prawdziwy Adrian nie chwycił mnie i nie wepchnął przez teraz już otwarte drzwi balkonowe, sam zostając na zewnątrz. Zwinnie zrobiłem przewrót w tył i wylądowałam na dywanie. W środku nie było lepiej niż na balkonie. Nie tracąc chwili powaliłam na ziemię jednego z klonów Bartka, który przymierzał się do zaatakowania zdezorientowanej Magdy. Brązowooka w pierwszej chwili się wystarczyła. Lekko się do niej uśmiechnęłam. Wstając, złapałam od tyłu kolejnego napastnika. Nie puszczając go, wykonałam salto w tył i tak samo jak z poprzednim, powaliłam na ziemię. Nie tracąc czasu na przyglądanie się ofiarą, lewym sierpowym zwaliłam z nóg kolejnego klona. Wykonałam szybki przewrót i w ostatniej chwili odsunęłam Bartka na bok i załatwiłam kolejnego klona, tym razem pięknym kopnięciem z pół obrotu prosto w twarz. Akurat był to mój klon, więc nie musiałam się za bardzo gimnastykować przy trafieniu go w twarz. Wyobraźcie sobie tak trafić prawie 2 metrowego Bartka. Kiedy sytuacja została jako tako ogarnięta, spojrzałam na balkon i dosłownie mnie zmroziło przez to, co tam zobaczyłam. Dokładnie w ostatniej sekundzie wleciałam na balkon i wepchnęłam Adriana do pokoju. Zrobiłam to tak szybko, że nawet do końca nie zorientowałam się, co zrobiłam. Sekundę później coś wielkiego i ciężkiego we mnie trafiło. Niszcząc barierki zaczęłam niczym w zwolnionym tempie spadać. Miałam wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć, że ten cały wehikuł był jakby sercem tych istot i puki się go nie zniszczy, to te istoty będą się pojawiały i pojawiały. Przypomniałam sobie jak zeszłej nocy pokonaniem Billa. Gdybym się wystarczająco postarała, to może udałoby mi się zniszczyć i ten statek. Jak postanowiłem, tak też i zrobiłam. Z całej siły zamknęłam oczy i skupiłam się na moim celu. Chwilę potem z mojej wyciągniętej ręki wystrzeliło coś przypominającego w połowie błyskawice, a w połowie wielką kulę światła i popędziło z zawrotną prędkością do celu niszcząc cały statek. W tej chwili czas jakby wrócił na swoje miejsce i jak gdyby nigdy nic, wylądowałam na ulicy. Serio? Od tak? Huk niszczonego statku prawie zagłuszył odgłos zwinnego wyładowania kogoś na ziemi. Z tego co wyczułam, to był Adrian, który jak tylko zauważył, że dostrzegłam jego obecność, szybko wstał i podbiegając do mnie, złapał mnie za rękę i pociągnął pod dach wejścia hotelu. W ostatniej chwili tam zdążyliśmy, ponieważ ułamek sekundy później byli byśmy przygnieceni spadającymi częściami zniszczonej maszyny latającej.
-Nie rób mi tak już więcej razy.- usłyszałam, po czym poczułam, że znajduje się w objęciach chłopaka.
Także ponownie witam!;)
Wiem, że dłuuugo nic tutaj nie było i tłumaczenie typu "szkoła", "brak czasu" itd. jest trochę nie na miejscu zwłaszcza, że nie tylko ja chodzę do szkoły, ale też i wiele innych osób, a i tak udaje im się wstawiać jakieś posty częściej, niż co pół roku. Przepraszam.
Co do rozdziału, to wprowadziłam trochę zmian. Treść w dalszym ciągu zgadza się z fabułą, tylko po raz kolejny postanowiłam zmienić bieg historii. I takim oto sposobem Jessica nie jest już taką bezbronną dziewczynką, a co wy o tym sądzicie. Na MMA padło przypadkiem, kiedy opisywałam tą walkę nie do końca wiedziałam jak one wyglądają, więc teraz już po zobaczeniu jak one wyglądają, stwierdzam, że nie poszło mi najgorzej. Zapraszam  do komentowania, bo coś u mnie od kilku rozdziałów z nimi słabo.
Mam nadzieję, że się spodobało;)
Ps. Postanowiłam zaktualizować bohaterów, więc zapraszam;)
Metie;)

2 komentarze:

  1. Hejo kochana! :3
    Jak tylko zobaczyłam rozdział, od razu wpadłam! ♥
    Jessi musi być ciężko. W końcu dowiedziała się tylu nowych rzeczy... Będzie musiała sobie wszystko na spokojnie przyswoić. Kto by się spodziewał, że jej przyjaciółka jest Aniołem? :D
    Ogólnie to dużo się działo. Naprawdę!Najbardziej zaciekawiłaś mnie tymi ludzikami. Na początku nie wiedziałam, co się dzieje, bo też sądziłam, że będzie burza, ale jak Jessi stwierdziła, że to nie chmura pojawiła się nad hotelem, to taki zdziw! xD
    Jak dla mnie walkę opisałaś naprawdę świetnie! Ja nie nadaję się do takich rzeczy, choć kiedyś będę musiała taką opisać xD
    Cieszę się, że im się udało. Fajnie, że Jessi wpadła na pomysł, by zniszczyć ten statek. Gdyby tego nie zrobiła, byłoby naprawdę kiepsko.
    Zastanawia mnie tylko, dlaczego oni ich atakowali. Mieli jakiś rozkaz, by ich wyeliminować,może to jacyś ich wrogowie...? No bo wątpię, że od tak ich zaatakowali. Szczególnie że podobna sytuacja przydarzyła się Jessi i Adrianowi (♥), gdy byli mali.
    Mam tylko nadzieję, że nikomu nic się nie stało!
    Wyłapałam kilka błędów:
    ,,No wiesz, od zawsze mówiono nam, że każdy na swojego Anioła Stróża, który przez cały czas za nami chodzi i pilnuje, by nie zrobił czegoś złego.’’ ma
    ,,Niespodziewanie zaczęły nad atakować.’’ nas
    ,,Postacie zaczęły tak samo jak w koszmarze nad atakować, tylko że teraz nie jesteśmy już małymi dziećmi i nie poddamy się tak łatwo.’’ nas
    ,,Zrobiłem to tak szybko, że nawet do końca nie zorientowałam się, co zrobiłam.’’ zrobiłam
    To tyle, co znalazłam (:
    Z niecierpliwością czekam na nn! Mam nadzieję, że pojawi się o wiele szybciej, niż po pół roku! xD
    No i lecę zobaczyć bohaterów! :D
    Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak literówki :/ja swoje, a komputer swoje. No cóż, dzięki za wyłapanie ich. Czy mieli rozkaz, to się okaże już w następnym rozdziale i mam nadzieję, że nie nastąpi to dopiero za pół roku, tylko wcześniej
      Metie;)

      Usuń

Witam, tu autorka. Liczę na twoje zdanie wyrażone w komentarzu. Chcę pisać jak najlepiej i się cały czas rozwijać, dlatego twoje zdanie jest dla mnie ważne i za każdym razem rozpatruje za i przeciw, by dostosować je do tego co tworzę, by treść była jeszcze lepsza, niż jest.